poniedziałek, 27 września 2010

Kircholm 1605 - in memoriam


[mam dziwny nastrój, więc będzie nietypowo – acz mam nadzieję, że i tak interesująco…]

Historię piszą zwycięzcy, czyż nie tak mówi stare przysłowie? Dla zwyciężonych pozostaje tylko kilka słów w szkolnym podręczniku nad którym będzie przysypiał znudzony uczeń… to i dwa metry ziemi, którą zasypano zbiorową mogiłę do której wrzucano zwłoki poległych. O tryumfatorach powstaną pieśni, poematy, ich będzie wieczna chwała i sława… przegrani zaś będą szczęśliwi, jeżeli uniosą cało kark z miejsca klęski. Tych którzy zginęli, okryje swym skrzydłem anioł śmierci, a ten przynajmniej będzie sprawiedliwy – nie rozróżni na lepszych i gorszych, zwycięzców i przegranych. Złoży im na czole zimny pocałunek, zabierze ostatnie tchnienie, wsłucha się w końcowe bicie serca. I niezależnie od imienia, pochodzenia i narodowości nie zapomni o nich, nie ominie żadnego. Czytając o słynnych bitwach, wielkich tryumfach i straszliwych porażkach pamiętajmy tych wszystkich, którym nie dane było przeżyć, ginąc w bezimiennej masie za chwałę królów i generałów. Dla wszystkich poległych na równinie pod Kircholmem 27 (czy 17 jak kto woli) września Roku Pańskiego 1605…

Książę Fryderyk Luneburski, który oburzony przed bitwą na zarzut o tchórzostwo miał powiedzieć do Karola IX – Niesłusznie mię, królu, nazywasz tchórzem i niewiastą. Wtenczas będę takim, kiedy dziś z placu, jak ty nieraz, ucieknę. Na dowód tego, że się Polaków nie lękam, zsiadam z konia i pieszo mój regiment przeciwko nim powiodę. Próbował uratować swych knechtów, prowadząc pikinierów w próbie przedarcia się przez otaczającą ich jazdę litewską. Rotmistrz Tomasz Dąbrowa dopadł go i w scenie żywcem wyjętej z poematu Homera ciął pałaszem przez głowę, następnym ciosem odrąbując rękę szwedzkiego oficera. Jak napisał po bitwie hetman Chodkiewicz ubolewam zaś najwięcej nad losem ks. Luneburskiego Fryderyka, którego w kwiecie młodości, a w żołnierstwie mało ćwiczonego, Karol ks. Sudermanii jako ofiarę na rzeź wystawiając, na czele piechoty swej stanąć przymusił.

Towarzysz husarski Strepkowski, z chorągwi rotmistrz Wojny, którego wiernego Pałasza zabiła muszkietowa kula wystrzelona przez szwedzkiego knechta z regimentu Stuarta. Nim litewski husarz zdołał się podnieść z ziemi, trzy kolejne kule zadały mu śmiertelne rany. Padł tuż przy swym rumaku, umierając ostatnim gestem pogładził jeszcze wyciągniętą szyję zabitego wierzchowca. Zawsze razem, nawet u bram śmierci…

Carl Frederiksson Piper, z Aspelands w prowincji Kalmar. Szwedzki rajtar służący w Hovfanan ujrzał swoją śmierć w lufie pistoletu który wymierzył w niego litewski husarz. Piper szepnął tylko ‘Brigitta’ - imię ukochanej  która już nigdy nie miała go zobaczyć – po czym świat eksplodował w huku wystrzału.

Bracia Jurahowie – na polu walki zawsze razem, pilnując jeden drugiego jak przykazał ojciec leżąc na łożu śmierci. Pierwszy padł Jan, przeszyty pałaszem inflanckiego kirasjera z Dorpatu. Adam pomścił brata, jednak wtedy  kolejny Inflantczyk zajechał go z boku, strzelając z pistoletu w twarz. Po bitwie znaleziono braci leżących ramię w ramię, z twarzami zwróconymi w stronę wroga.

Anders Lenartsson, doświadczony szwedzki oficer odradzający Karolowi IX stoczenie bitwy, wypełnił jednak swój żołnierski obowiązek do końca. Próbując uspokoić panikujących knechtów zsiadł z konia, z piką w ręku walczył w szeregu prostych żołnierzy. Jego pikinierów złamali husarze, jeden z Litwinów zranił go ciosem szabli. Lenartsson padł na kolana, krew zalewała mu twarz, ale wciąż nieugięty wyciągnął przed siebie pałasz, rzucając wyzwanie przeciwnikom. Gdyby go rozpoznano, być może wpadłby do niewoli, jednak kolejny z husarzy pochylił się w siodle i przeszył go koncerzem. Chodkiewicz uhonorował poległego generała kiedym Lennartssona w kościele katedralnym ozdobnie pogrześć rozkazał.

Maćko,  młody pocztowy towarzysza Skalskiego z chorągwi husarskiej Teodora Lackiego. Kula strzaskała mu kolano, szok i upływ krwi powoli ucinały nić jego żywota. Skalski trzymał go w ramionach, odmawiając modlitwę, którą ostatnim tchnieniem  powtarzał czeladnik. Nie wybrzmiało jeszcze  ‘amen’, gdy towarzysz delikatnym gestem zamknął niewidzące już oczy chłopaka.

Axel Henriksson  Roos, z Lojo w prowincji Nyland. Uciekając po szarży straszliwej husarii porzucił zmęczonego konia, zabierając ze sobą tylko pałasz i jeden pistolet. Zabłądził w nieznanej sobie okolicy, potknął się lądując z twarzą w błocie. Kiedy się podniósł, ujrzał jak zbliżała się do niego  grupka łotewskich chłopów, dzierżących w dłoniach cepy i kosy. Wiedział, że nie będzie z ich strony miłosierdzia, jednak po wszystkim czego tego dnia widział nie chciał już walczyć. Wyciągnął zza pasa pistolet, przystawił sobie do brody, modląc się w duchu, by zdołał wystrzelić. Bóg czasami spełnia nawet najdziwniejsze nasze modlitwy…

Otto von Sacken, rotmistrz pospolitego ruszenia z powiatu piltyńskiego, który u boku ks. Fryderyka Kettlera nadciągnął na pole bitwy tuż przed rozpoczęciem walki. Poprowadził do boju piltyńskich i litewskich piechurów.  Na białym koniu, w pięknej szmelcowanej zbroi, acz bez hełmu by żołnierze lepiej słyszeli jego komendy. Muszkietowa kula trafiła go w twarz, w jednej chwili osunął się z kulbaki na ziemię. Gdy dobiegli do niego najbliżsi knechci, Sacken już nie żył.

Inflancki szlachcic Henryk Wrede, uciekający wraz z Karolem IX w stronę okrętów. Ścigający Litwini zmasakrowali przybocznych rajtarów, roznosząc kornet w bitewnej furii. Ranny koń króla odmówił jednak posłuszeństwa. Wrede, widząc nadciągających litewskich jeźdźców, nie zawahał się. Oddał własnego fryza Karolowi, sam stanął na drodze pościgu. Nie miał najmniejszej szansy, ginąc na szablach husarzy i Tatarów, jednak uratował swego monarchę.

Książęta, szlachcice, czy zwykłe ciury – kim by nie byli, pamiętajmy o nich, wszak historia zawsze pisana jest krwią dzielnych ludzi…

9 komentarzy:

  1. Pięknie napisany tekst Michale, doskonale działający na wyobraźnię co do okrucieństwa i ofiar wojen, bo przecież wszystkie są takie same. Śmierć, ból, cierpienie towarzyszą nieodłącznie każdej z nich.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Arturze :) Właśnie dlatego chciałem ukazać ten fragment walki o którym się najmniej pisze - niezależnie od strony po której się stoi śmierć jest ogromną tragedią. Gros nazwisk to prawdziwi uczestnicy walki, ubarwiłem nieco okoliczności śmierci i dodałem kilka postaci zmyślonych, mam jednak nadzieje, że taka notka wyda się Czytelnikom bloga interesująca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Poruszające. Za często zapominamy, że ceną historii, pełnej bitew, potyczek i wojen jest najczęściej śmierć i nieszczęście zwykłych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. W nieco innych okolicznościach historycznych mógłby człowiek przynajmniej zanucić "Kto przeżyje, wolny będzie! A kto umarł, wolny już!"

    OdpowiedzUsuń
  5. niezly material na film albo komiks nie mowiac o pojedynczych ilustracjach do tematu bitwy kircholmskiej - dobrym piorem skreslone :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa :) Będę się starał od czasu do czasu wrzucać takie 'rocznicowe' teksty, jak widać są dobrze przyjmowane.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czołem Kadrinadzi!
    po lekturze "Kircholmu 1605" H. Wisnera (nad planszą, a jakże) zajrzałem na Twojego bloga w poszukiwaniu dalszych informacji o bitwie.

    Mam jedno pytanie:
    "Piper szepnął tylko ‘Brigitta’ - imię ukochanej która już nigdy nie miała go zobaczyć"
    pomyślałem że może chodzi jednak o Św. Brygidę Szwedzką:
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Brygida_Szwedzka
    chociaż kto wie, w sumie bardziej prawdopodobne że żołnierz był luteraninem.
    Wziąłeś to z jakiegoś źródła, czy to Twoja licentia poetica?

    Paweł Sulich

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj Pawle
    To mój wymysł, ot po prostu użyłem szwedzkiego imienia żeńskiego. Opcja 'religijna' nie była czymś co miałem na myśli :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A very thought provoking post. So many unsung heroics at every battle.

    OdpowiedzUsuń